Uchwalenie „Ustawy Rządowej” było możliwe dzięki dojściu
do porozumienia pomiędzy częścią światłej opozycji a królem Stanisławem Augustem Poniatowskim.
Ulotka Towarzystwa Szkoły Ludowej, założonego w Krakowie w 1891 r. dla uczczenia 100-lecia Konstytucji 3 maja.
Dar Janiny Bauer-Gellert. Ze zbiorów Muzeum Historii Polski w Warszawie
Momentem przełomowym była długa rozmowa jej przywódcy Ignacego Potockiego z polskim monarchą na Zamku 4 grudnia 1790 roku. Ustalono wówczas, że projekt konstytucji przygotowany będzie w sekrecie pod kierunkiem króla, a następnie przedstawiony sejmowi w całości do zatwierdzenia. Prace toczyły się na Zamku
w bardzo wąskim gronie, wymieniającym się kolejnymi wersjami projektu. Do grona tego należał Stanisław August i Ignacy Potocki; marszałek koronnej konfederacji sejmowej Stanisław Małachowski, wpływowy publicysta ksiądz Hugo Kołłątaj i zaufany króla – poseł krakowski Aleksander Linowski. Był też między nimi cudzoziemiec – Włoch Scipione Piattoli, pośredniczący pomiędzy liderem opozycji Potockim a królem. Początkowo teksty proponowane pod dyskusję w tym składzie spisywane były po francusku. Dopiero pod koniec prac ostateczny projekt zredagował po polsku Kołłątaj.
Był on gotowy już w marcu. Wtedy zaczęto go ujawniać także innym posłom i senatorom. Z tego względu nie udało się do końca zachować tajemnicy przed konserwatywną, staropolską opozycją. Trzeba było zatem przyspieszyć o dwa dni termin przedłożenia sejmowi „Ustawy Rządowej”, planowany pierwotnie na 5 maja. Celem odwrócenia uwagi większości, obradującego w podwójnym składzie, sejmu od toczących się w tajemnicy negocjacji konstytucyjnych, poddano pod głosowanie dwie ważne
i kontrowersyjne ustawy: 24 marca prawo o sejmikach, a 18 kwietnia prawo o miastach. Termin przedstawienia sejmowi projektu Konstytucji wyznaczono zaraz po zakończeniu ferii wielkanocnych, mając nadzieję, że nie powrócą z nich jeszcze do stolicy opozycjoniści. Rachuby te sprawdziły się tylko częściowo,
bo i tak znalazło się ich w izbie sejmowej ponad 60.
Naklejka okienna wydana z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja, Lwów, 1917.
Ze zbiorów Muzeum Historii Polski w Warszawie
1 maja projekt został odczytany publicznie w Pałacu Radziwiłłowskim na Krakowskim Przedmieściu (obecnie Pałac Prezydencki). Następnego wieczoru lekturę powtórzono i zaczęto zbierać pod projektem podpisy popierających go posłów i senatorów. Pod tak zwaną „Asekuracją” zebrano 83 podpisy.
W dniu 3 maja 1791 roku we wtorek Zamek otoczony był wojskiem dowodzonym przez bratanka króla księcia Józefa Poniatowskiego
i tłumami mieszczan. W sali wyjątkowo dopisali widzowie
– tzw. arbitrzy. Przebieg sesji, rozpoczętej około południa, był wyreżyserowany. Na początku odczytano odpowiednio spreparowane depesze dyplomatyczne ukazujące zmieniającą
się na niekorzyść Rzeczypospolitej koniunkturę relacji międzynarodowych. Sejmującym podsuwano niejako wniosek,
że w tej sytuacji bezpieczeństwo państwu zapewnić może tylko jego wzmocnienie przez uchwalenie nowej formy rządu. Na polecenie króla odczytano jej projekt. Wzbudził on wiele głosów sprzeciwu. Jeden z oponentów – Jan Suchorzewski – groził nawet zabiciem szablą swego kilkuletniego synka, gdyby ustawa, w jego ocenie zagrażająca wolności, stała się prawem. Sesja miała bardzo dramatyczny przebieg i trwała siedem godzin. Opozycjoniści przede wszystkim argumentowali, że tryb obrad nad projektem nie był zgodny z sejmowym regulaminem oraz, że zapisana w nim dziedziczność a nie elekcyjność tronu królewskiego jest niezgodna
z zaprzysiężonymi przez Stanisława Augusta paktami conventami. Król przemawiał trzykrotnie, wskazując pilną konieczność naprawienia dawnego ustroju. W końcu, gdy podniósł rękę na znak chęci zabrania głosu po raz czwarty, odebrano ten gest przypadkiem jako wezwanie do przyjęcia projektu przez aklamację.
Co rzeczywiście w następstwie tego nieporozumienia nastąpiło. Odezwały się wtedy okrzyki „Wiwat król! Wiwat Konstytucja!”. Stanisław August złożył od razu przysięgę na „Ustawę Rządową”
na ręce biskupa krakowskiego, Feliksa Turskiego. Udano się wówczas gremialnie do kolegiaty Św. Jana na nabożeństwo dziękczynne, gdzie odśpiewano uroczyście „Te Deum laudamus”.
Drugoobiegowy znaczek pocztowy z podobiznami H. Kołłątaja i S. Staszica, wydany przez Solidarność z okazji uchwalenia Konstytucji 3 maja, 1987. Ze zbiorów Muzeum Historii Polski w Warszawie
W sali sejmowej pozostali natomiast przywódcy opozycji, a wśród nich hetman wielki koronny Franciszek Ksawery Branicki. Postanowili oni wnieść manifest protestacyjny do ksiąg grodu warszawskiego, jak było to w staropolskim prawie i zwyczaju. Drzwi kancelarii grodzkiej zastali jednak zamknięte. W ten sposób uniemożliwiono im podważenie legalności swoistego zamachu stanu, który się tego dnia dokonał, aby „Ustawa Rządowa” stała się bazą nowego, bardziej odpowiadającego wyzwaniom epoki ustroju. W nocy miasto demonstrowało swoje poparcie dlatego, co się wydarzyło.
***
Konstytucja 3 maja usprawniała działanie sejmu, znosząc liberum veto. Odtąd uchwały zapadać miały większością głosów. Wprowadzała dziedziczność tronu, co zapobiegało obcej ingerencji
i wewnętrznej anarchii w okresach bezkrólewia. Ustanawiała kolegialny organ rządowy – Straż Praw, co było krokiem ku ulepszeniu administracji państwa. Przez włączenie do jej tekstu prawa o miastach nadawała mieszczanom wiele zastrzeżonych dotąd wyłącznie dla szlachty uprawnień jak nabywanie ziemi, nietykalność osobistą, sprawowanie funkcji w wojsku, administracji państwa i kościele. Interesy mieszczan na sejmie reprezentować mieli ich plenipotenci. Chłopów Konstytucja brała pod opiekę prawa, a więc zrywała z zasadą, że stosunki pomiędzy dworem a wsią
są prywatną sprawą szlachty.
Ustawa Rządowa przetrwała zaledwie rok. Obaliła ją, wezwana przez konserwatywną opozycję w formie konfederacji targowickiej, rosyjska interwencja wojskowa latem 1792 roku. Zanim to się stało, była przedmiotem podziwu światłych środowisk europejskich jako druga ustawa tego rodzaju na świecie po konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, uchwalonej w roku 1787.
Mimo jej unicestwienia pozostawiła ważne przesłanie dla Polaków na przyszłość, jak osiągać bez przemocy porozumienie
w podstawowych dla dobra publicznego sprawach.
Prof. Piotr Ugniewski