“Raptularz” poświęcony jest odchodzeniu, stracie ukochanej osoby (jednym z bohaterów „Raptularza” jest zmarły w 2010 roku mąż poetki) oraz rozmywaniu się pamięci. Poetka wnikliwie bada osamotnienie po śmierci męża, ból odchodzenia i traumę starości – roztargnienie, zapominanie, zdziwienie „zanikaniem”. Od czasu późnych tomików Iwaszkiewicza, Miłosza i Różewicza nikt w polskiej poezji nie mierzył się z własnym przemijaniem w tak przejmujący sposób.

To pierwsza nagroda Nike, którą otrzymała Urszula Kozioł. Poetka zadebiutowała w 1954 roku i do nagrody Nike była już nominowana kilkukrotnie m.in. za tom „Klangor” (również poświęcony mężowi) czy „Ucieczki”.

Urszula Kozioł urodziła się w 1931 roku w Rakówce pod Biłgorajem. Jej rodzice byli wiejskimi nauczycielami. – U nas wszyscy recytowali wiersze. I robili to świetnie. A moje wiersze wzięły się stąd, że najpierw w ogóle nie mówiłam. Długo – wyznała w jednym z wywiadów. Centralnym problemem późnej poezji Urszuli Kozioł jest odchodzenie – oczywiście ukochanego męża, ale i – a może przede wszystkim – swoje własne. Ogromnie trudno zgodzić się na to, że – jak zauważała inna poetka z którą się blisko przyjaźniła, Wisława Szymborska – „ktoś tutaj był i był / a potem nagle zniknął / i uporczywie go nie ma”. A jak zgodzić się na własny kres, własne nieistnienie, na to, że za chwilę i mnie nie będzie? 93 – letnia Urszula Kozioł wciąż sięga po pióro, zarazem zdaje sobie sprawę, że słowa to tylko słowa, że mogą one kogoś pocieszyć, ale nie będą pocieszeniem dla niej samej; że – wreszcie – „z pustką nie sposób walczyć”. Zostaje gorzka, autentyczna w swej szczerości konstatacja: „…z niczym tu przyszłam / i odejdę z niczym / i wkrótce będzie jakby mnie nie było”.

Raptularz to „księga lub brulion do odręcznego spisywania różnych wiadomości” lub „zbiór notatek w formie dziennika lub pamiętnika” Nagrodzony „Nike” tom poetycki okazuje się zbiorem zapisków, które są przede wszystkim „listem do imaginacyjnego kochanka”. To rzuca światło na samą naturę wierszy, które bywają listami w butelce skierowanymi do jakiegoś odbiorcy . Poetka chwyta się pamięci o ukochanym, która jest podstawą jej tożsamości, „pustym domem duszy”. Te ostatnie wiersze brzmią jak pożegnanie , które czasem wygląda tak jak wierszu „Plusk”:

animulko

babulko

bidulko

już rozchodzą się nasze drogi

ty na niebie

zakwitniesz chmurką

ja się stanę pluskiem do wody

Urszula Kozioł wielokrotnie gościła w Łomży ze względów rodzinnych, dwie jej wizyty zostały odnotowane w naszych bibliotecznych kronikach. Pierwsza miała miejsce w czerwcu 1981 roku w czasie sesji pod hasłem „Być poetą”, której brał udział laureat Nagrody Nobla, Czesław Miłosz. Kolejna wizyta w czerwcu 1993 roku w ramach „Łomżyńskich Spotkań Poetyckich”, które współorganizowała Wojewódzka Biblioteka Publiczna razem z łomżyńskim poetą Janem Kulką. Poza Łomżą, w roku 1993, Urszula Kozioł odwiedziła także francuskie Poitiers, gdzie była zaproszona na prestiżowe stypendium literackie. Dwa lata wcześniej wyjechała na stypendium amerykańskiego Iowa City, gdzie miała okazję zetknąć się z tamtejszym środowiskiem literackim. Temat wędrówki przenikał do jej poezji. W poemacie „Ucieczki”, który był częścią jej książki wydanej w 2016 roku opisała uchodźców, Dzieci Zamojszczyzny, i również swoją rodzinę uciekającą przed wysiedleniem w 1942 roku. Poetka swoim ostatnim tomem „Raptularz” kreśli portret starości, w której wciąż jest zachłanność na poznawanie świata.

„Świąteczne nieporządki”

Tu są kołki do zawieszania myśli
Nie wyrzucaj ich proszę

A jednak etruskie skorupki znalezione w Cerveteri
Wylądowały na śmietniku
Skazane na bezdomność
I nikt teraz nie chce się przyznać
Do wyrządzonej im krzywdy

Śmieszna zakrętka w biało-czerwone trójkąty
Do butelki z sokiem czy z wodą
Znaleziona w budce telefonicznej
Na placyku przy via Sprovieri na Monte Verde
Miała mi przypominać rozmowę z Rzymu do Neapolu
Z Gustawem Herlingiem na rok przed jego śmiercią

Komu to przeszkadzało
Że trzymałam ją na półeczce razem z kamyczkami
Tymi wiernymi wspornikami gasnącej pamięci
Z których każdy inną potrafił snuć opowieść
Z tysiąca i jednej nocy
I był milowym kamieniem na przystankach podróży
To tu to tam

Kto zmusił mnie żeby dziś opłakiwać
Ich zniknięcie z mojego domu
Żaden z nich nie był dla mnie śmieciem
Wprost przeciwnie
Były mi drogie
Przykładając do ucha zakrętkę do butelki
Znalezioną w rzymskiej budce telefonicznej
Mogłam usłyszeć nagraną w niej rozmowę z Herlingiem
Ale surowe oko któregoś kolejnego pedanta
Które postanowiło przywrócić ład w zagraconym mieszkaniu
Uznało ją za wroga domowych porządków

Co mi teraz po błyszczących szklankach, garnkach i blatach stołów
Co po niemych podłogach i szybach
Do imentu wytartych z pamięci

Krążę po obcym i ogłuchłym domu
Obijam się o gładkie ściany
– jak mucha w butelce Wittgensteina –
W tym wystygłym mieszkaniu gdzie już nikt
nie zna mnie młodszej i nie chce nic wiedzieć
że kiedyś tu razem ze mną mieszkał
ktoś ukochany

Czy są jakieś pytania?
No proszę
W tych gołych, obcych progach
Nawet nie ma kogo o to spytać

Skip to content