Kapelan w czasie Powstania Warszawskiego, pasterz Kościoła katolickiego w okresie Polski Ludowej. Ze względu na liczne zasługi po śmierci nazywany przez Polaków Prymasem Tysiąclecia. 3 lipca 2021 r. przypada 120. rocznica urodzin Stefana Wyszyńskiego.
Z tej okazji oraz ze względu na obchody rocznicy Powstania Warszawskiego chcemy przybliżyć mało znane faktu udziału Prymasa w tym zrywie narodowym
Opatrzność zdawała się sposobić go do wielkich zadań, jakie wyznaczyły mu losy Polski, Europy i świata. Jego inteligencja, szlachetność serca, męstwo ducha – hartowane przez długie lata w surowej szkole moralnej i duchowej karności – uczyniły z niego bohatera, który nie będzie zapomniany w tragicznych i heroicznych godzinach ojczystego kraju, bohatera Kościoła naszych czasów.
(kardynał Agostino Casaroli)
3 sierpnia 1901 r. we wsi Zuzela na ziemi nurskiej, na pograniczu Podlasia i Mazowsza, w rodzinie Stanisława i Julianny z Karpiów Wyszyńskich urodził się syn Stefan. Jego ojciec był organistą. Organista to był ktoś, nie było tam wielkiego bogactwa, ale biedy też nie było – wspominali mieszkańcy Zuzeli.
Julianna Karp i Stanisław Wyszyński z dziećmi (od lewej): Stanisława, Janina, Stefan i Anastazja. Zuzela, 1906 r. Fot. Autor nieznany/domena publiczna
W wieku 33 lat, 31 października 1910 r., zmarła matka Stefana. Prymas wspominał matkę do końca życia. W 70. rocznicę jej śmierci pisał: Ojcze Niebieski, zabrałeś nam dzieciom matkę Juliannę i zostawiłeś nas sierotami. Wiemy, że wszystko czynisz przez Miłość. Ale związek z matką, którą dałeś, jest tak wielki, że trudno pojąć, że miłość Boża pozbawia nas miłości macierzyńskiej. Niech się stanie wola Twoja. W 1917 r. Stefan rozpoczął naukę w seminarium niższym we Włocławku. Przechodził przez kolejne szczeble do kapłaństwa (seminarium wyższe), by 3 sierpnia 1924 r. zostać wyświęconym przez bp. Wojciecha Owczarka na kapłana. Mszę prymicyjną odprawił 5 sierpnia przed cudownym obrazem Matki Bożej Jasnogórskiej.
Po wybuchu II wojny światowej Wyszyński musiał się ukrywać. Niemcy poszukiwali go między innymi z powodu publikacji cyklu artykułów, w których zdecydowanie przeciwstawił się nazizmowi. Zatrzymany w październiku 1941 r. w Zakopanem, szczęśliwie nierozpoznany, po kilku godzinach został zwolniony. Wiosną 1944 r. w Laskach k. Warszawy wstąpił w szeregi Armii Krajowej. Przysięgę przyjmował od niego ks. Jerzy Baszkiewicz, naczelny kapelan AK, Okręgu Lasów Kampinoskich. Wyszyński przyjął pseudonim Radwan III.
Fotografia z Powstania Warszawskiego. Puszcza Kampinoska. Pogrzeb żołnierza Grupy „Kampinos”. Na pierwszym planie ks. Jerzy Baszkiewicz „Radwan II”, kapelan Grupy „Kampinos”. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego w Laskach urządzono szpital polowy. Pierwsi pacjenci trafili tam już 1 sierpnia 1944 r. Wyszyński sprawował opiekę duchową nad rannymi. Odprawiał msze święte, spowiadał, rozgrzeszał, dodawał otuchy i przygotowywał na śmierć. To samo czynił później, gdy pod koniec Powstania do Lasek trafiali ranni Niemcy, Węgrzy czy Ukraińcy. W szpitalu powstańczym asystował przy operacjach. W czasie pierwszej, w której brał udział, zemdlał. Później opowiadał, że zamiast pomóc, sprawił dodatkowy kłopot. Zabiegi trwały dzień i noc. Jak wspominał: Nogi i ręce wynoszono koszami. Na razie nie można ich było pochować uczciwie, więc kładziono je do dołu. Z miejsc, gdzie w okolicy toczyły się walki, znosił do szpitala rannych. Jedną z łączniczek, postrzeloną w nogę, niósł na plecach 4 km. Po wojnie udzielił jej ślubu, a we wspomnieniach podsumowywał z humorem: Teraz chrzczę jej dzieci, bo małżeństwo, oboje są lekarzami, uwzięło się na 12 apostołów.
Siostra Franciszkanka Służebnica Krzyża Róża Szewczuk, opiekująca się niewidomymi w Laskach, wspominała: Ksiądz profesor był spokojny i ufny w Opatrzność Bożą. Nigdy nie opuścił żadnego nabożeństwa. Nie raz były bardzo napięte sytuacje na zewnątrz, a w kaplicy odprawiały się nabożeństwa z takim spokojem, jakby nic się nie stało.
Po latach, w innej sytuacji, Wyszyński tłumaczył pewnemu księdzu, że nie ma Boga w niepokoju. Gdy w 1976 r. prymas Wyszyński święcił w Laskach tablicę upamiętniającą tamten czas, zauważył, że pomimo wielu niebezpieczeństw, dwukrotnej pacyfikacji Kampinosu nikt z przebywających w ośrodku nie został nawet ranny: Czasami pociski obcinały gałęzie, a jednak nie tykały ludzi. W czasie tych różnych pacyfikacji nie przestawaliśmy nigdy służyć Bogu w tej kaplicy. I chociaż niekiedy artyleria grała w ciągu dnia, gdy nadchodziła 6 wieczorem, gdy odmawialiśmy tutaj różaniec, wszystko się uspakajało. Taki był jakiś dziwny harmonogram Opatrzności Bożej.
Ks. Jerzy Baszkiewicz wspominał o tym, że rząd w Londynie chciał odznaczyć Wyszyńskiego Orderem Virtuti Militari, a dowództwo AK Krzyżem Walecznych, lecz ten nie przyjął żadnego z medali.
źródło: 1944.pl